czwartek, 25 września 2014

Reaktywacja . ;)

          No tak... oczywiście w zeszłym roku się nie zmobilizowałam... i co gorsza nawet w te wakacje nic a nic się nie pouczyłam. :D 
Idąc za logiką 'ostatnie wakacje w życiu są jedne, a podejścia do LEKu trzy’ - postanowiłam sprawdzić jak dobrze strzelam. Nie żebym na wcześniejszych egzaminach tego nie sprawdzała, ale jakoś tak..no nie wiem ...wolałam mieć pewność :P.
          Przyszlam na LEK 'na czysto', pozaznaczałam w totku najbardziej logiczne moim zdaniem odpowiedzi i dziś zobaczyłam na stronie CEMu efekt tej mojej radosnej twórczości. Zdałam. Nie jakoś super...w sumie to zapewne poniżej przeciętnej, ale powiedzmy, że te 134 pkt pokazały mi, że przynajmniej umiem strzelać.  
No bo jak inaczej wytłumaczyc fakt że z orzecznicwa, do którego nawet nie ogarnęłam jaka jest obowiązkowa pozycja  książkowa miałam 100% :D a z pediatrii z której gówno wiedziałam wyciągnęłam coś z 68 % … ;).
          Oczywiście moja wielce szacowna, zawsze poinformowana koleżanka D. zaraz zaczęła wydzwaniać do mnie pytając o wynik. Z podobną gorliwością poinformowała mnie, że tak właśnie kończą się moje próby nic nierobienia i że ona dostała 152 pkt, co i tak uważa za wynik mało satysfakcjonujący, bo LEK był łatwy. Ehhh… wk@x!!iła mnie tym moralizatorskim tonem. Wk@x!iła mnie do tego stopnia,że stwierdziłam,  DZIŚ ZACZYNAM NAUKĘ, to jest ten dzień !.I zaczęłam !! Naprawdę !!!.  

Na pierwszy ogień – poszła chirurgia.
Dziś przerobiłam 3 pierwsze rozdziały z Repetytorium Noszczyka. Trochę wstyd się przyznać… ale wiele podstawowych informacji było dla mnie mega zaskoczeniem ! O… np. że roztwór 0,9% NaCl ma pH 6. Jakoś inaczej sobie to wyobrażałam.

Plany na jutro : dwa następne rozdziały (no co .. trzeba zacząć powoli, opływowo – bo inaczej człowiek zanim zacznie dostanie wypalenia zawodowego :P).

piątek, 28 czerwca 2013

Początek drogi.

Tegoroczna sesja mnie wykończyła. Nie lubię interny. Wpisuję ją na listę specjalizacji w których siebie nie widzę (przynajmniej nie jako szczęśliwego człowieka). Walczy ona aktualnie o III miejsce z chirurgią...sama nie wiem - co bardziej mnie przeraża, czy wizja opanowania dużego Szczekla (i innych podobnych objętościowo pozycji), czy stanie długie godziny przy stole operacyjnym i wiążące się z tym żylaki :P. Będąc chirurgiem ..przynajmniej nie musisz umieć (za dobrze :P ) odczytywać EKG - a to już coś :D

Ale dobra zbytnio mnie rozpraszają rzeczy w tej chwili nieistotne. Mam przecież cel - 170 pkt.  Zamysł piękny. Ale jak z wykonaniem...? Chciałam sprawdzić na ile mnie stać - tak bez przygotowania (pomijając ten exam z interny :P). Rozwiązałam jeden z LEPów (strona internetowa http://mylep.pl/ - serdecznie polecam!) - i się przeraziłam - 80 pkt na 200, które udało mi się zdobyć - ostatecznie przekonało mnie, że nie tylko zamysł piękny ale i cel słuszny -by w końcu wziąć się w garść .

 Zanalizowałam wynik - najbardziej zdemotywowało mnie to, że mój wynik z działu "orzecznictwo" był lepszy niż z chirurgii (WTF ?!), którą mam już chyba od 3 roku...i z której jest chyba z 3x wiecej pytań na LEKu
 . I tak właśnie dochodzimy do sedna problemu - o ile z interny, pediatrii  czy psychiatrii coś tam czaję... o tyle chirurgia, ginekologia czy anastezja to dla mnie czarne magia. Czas nabrać choć minimum ogłady w tych dziedzinach. :P

Postanowiłam zacząć od gineksów. Przejrzałam dziś nieśmiało Brębowicza i Dudenhausena - ten drugi wyglada na książkę zdecydowanie bardziej przyjazną zielonemu studentowi (wiadomo, wiecej obrazków :D :D). Tak więc Brębowicz puki co idzie spać na półkę, a mój plan na dziś - to I rozdział z Dudenhausena :D.  (Fizjologia) Ilość stron : 17.

niedziela, 23 czerwca 2013

ehhh.

    Jestem mistrzynią w wymyślaniu wymówek... szczególnie przed samą sobą. Nie powiem, są całkiem niezłe - a, bo dzień taty, a, bo za ciepło... a, bo biorę profilaktycznie doksycyklinę po tym. jak pokazał mi się na nadze okazały rumień...i wiadomo, mam od razu z 3 objawy uboczne.
Pielęgnuje starannie mój do-jutryzm który często zamienia się w do-potyzm albo do-nigdyzm. I gdyby tu chodziło tylko o ten LEK i te 170 pkt, to spoko..mogłabym przyjąć każdą z wyżej wymienionych wymówek za w pełni uzasadnioną. Jestem przecież dopiero na piątym roku, więc generalnie nie ma co srać żarem. Problem jest jednak tego typu, że w przyszłym tygodniu mam ostatni egzamin. A ja... jestem jeszcze w czarnej somalijskiej dupie (wg moich być może błędnych wyobrażeń ,tam właśnie mieszkają najczarniejsi murzyni ).

Pod kątem egzaminu - nie  zrobiłam dziś nic - czyli tak samo jak w środę i piątek. Mało tego wpadłam już w pułapkę własnego głupiego myślenia "przecież  to ważne - nauczę się tego na drugi termin, lekarz musi umieć takie rzeczy". Sytuacje pogarsza fakt, że zdałam wszystkie inne egzaminy, więc nie mam nad sobą kija...a  marchewka kompletnie na mnie nie działa. :(

W myśl zasady Ch. Noble'a " Musisz mieć długoterminowe cele, które uchronią cię od frustracji krótkoterminowymi porażkami" (vide nadchodzący egzamin) ochoczo otworzyłam dziś dużego Szczeklika by poczytać trochę o boreliozie. Ba ! otworzyłam również farmakologię aby pogłębić wypłowiałą  już wiedzę o doksycyklinie. Na koniec zahaczyłam jeszcze o rzekomobłoniaste zapalenie jelit. Wszystko to oczywiście w ramach wielkiej inauguracji nauki do LEKu.

Ehhh... jestem beznadziejna. Chyba kupię sobie jakiś poradnik o motywacji i organizacji czasu dla studentów :(

sobota, 22 czerwca 2013

Cel - 170 pkt. Prolog

     Jestem przeciętną studentką. Gdybym miała siebie uplasować w hierarchii uczelnianej myślę, że oscylowałabym gdzieś między pierwszą pięćdziesiątką a setką (rzecz jasna mówimy tutaj o moim roku). Typowy średniak. Z języka polskiego jestem jeszcze słabsza - co zostało mi udowodnione na maturze kilka dobrych lat temu. Tak więc zapewne pojawiać się będą regularnie ortograficzne kwiatki, o błędnie postawionych (lub i niepostawionych) przecinkach nie wspominając.Potencjalny czytelniku! Blog jest dla mnie. Nie będę siliła się na oryginalność pisząc zdania dwukrotnie złożone. Nie będę odwdzięczała się wizytą za wizytę, ani komentarzem za komentarz.Nie będę startowała w plebiscycie na  blog roku. Jedyne czego chcę, to udowodnić sobie, że średniactwo moje wynika z niczego innego jak z  lenistwa. Cel bloga: mobilizacja. Chcę   napisać LEK na 170 pkt. Nie dlatego, że mam wizję bycia najlepszą, ale niestety od tego gówna zależy co będę robiła do 70tki. A nie usmiecha mi się zostać patomorfologiem. Myslę, że 170 pkt to próg, który pozwala się dostać na każdą speckę (nie licząc tych ekskluzywnych typu chirurgia plastyczna, o których mało który śmiertelnik bez koneksji śmie marzyć). Nie wiem, jaką specjalizację wybiorę, wiem za to dokładnie czego robić nie chcę. Wiem też, że muszę dostać się na rezydenturę. Tutaj, będę pisała o postępach i utracie woli walki, która za pewne przyjdzie prędzej niż później. Mam nadzieję, że ten blog pomoże mi szybko pozbierać się za każdym razem gdy dopadnie mnie weltschmerz :P To by było na tyle. Na koniec jeszcze mobilizujacy cytacik, gdyż lubię cytaty i uważam że są zajebiste.




    " Nigdy nie jest tak daleko do celu, jak wtedy,
      gdy nie wiesz dokąd zmierzasz"